O swoich wrażeniach i spostrzeżeniach z turnieju podzielił się z nami Patryk Preus, Ebonite Staff International w Polsce.
W dniach
4-11.11.2012r. odbywał się w Bydgoszczy turniej Grand Prix Polski „Martin Cup & Ebonite Open 2012”. Miałem zaszczyt brać udział
w tymże turnieju. Zaszczyt, ponieważ ostatnio wraz z „koleżanką” szkołą spędzam
dużo czasu nad książkami i nie do końca byłem swojego występu. W czwartek zaraz
po lekcjach wskoczyłem na rower i przyjechałem na kręgielnię Broadway gdzie
odbywały się zawody. Podpytałem zawodników jakie są warunki na torach i
szczerze mówiąc rzadko spotyka się smarowanie, które wszystkim się podoba.
„Jest troszkę inne niż zwykle” – mawiali. Wyciągnąłem sprzęt i do dzieła ;)
Rozgrzewka i pierwsza gra nie poszły mi najlepiej. Nie miałem zbytnio siły by
odpowiednio wykonać rzut. W trakcie grania moja sytuacja się poprawiała. Po
pierwszej grze zmieniłem totalnie swoje podejście i linię. Nie małe było
zdziwienie zawodników, gdy patrzyli jak na dość łatwym żeby nie powiedzieć high
scoringowym smarowaniu gram linię w okolicach 6/5 kulą uretanową ( Blue
Hammer). Moje wyniki wciąż rosły, a
gdybym nie zaliczył paru niepotrzebnych błędów w ostatniej grze wszedłbym po
pierwszym graniu na miejsce lidera. Musiałem się jednak zadowolić wynikiem 1364
i trzecim miejscem po czwartkowych turach.
W piątek jak się później okazało cierpiałem na nadmiar czasu,
który jak to nałogowy gracz musiałem spędzić patrząc na spadające piny.
Zostałem namówiony na rozegranie re-entry. Tak też się stało. Nauczony
poprzednimi błędami i słabym początkiem pierwszego entry, od razu na tory
wystartowałem z kulą uretanową. Opłaciło się;) Wynik 1419 i pierwsze miejsce po
eliminacjach w tak prestiżowym turnieju to nie lada wyczyn. Niedziela to
oczywiście półfinały i finały. Mimo nieznacznych opóźnień grało mi się bardzo
dobrze, gdyż nie mogłem się doczekać kolejnych docinek kolegów z torów na temat
mojej linii. Poziom nie był zbyt wysoki. Moja dobra passa trwała nieprzerwanie
i wykulałem 892 pkt z 4 gier wchodząc tym samym do finałowej ósemki z drugiego
miejsca.
Bardzo lubię finały w formule Round Robin ponieważ wyniki
przedstawiają wtedy kto faktycznie danego dnia jest najlepszym/ najlepiej
przygotowanym zawodnikiem. Niestety pojawiły się problemy z reakcją kuli na
samej końcówce i w pinach. Próbowałem na wiele sposobów „obejść” felerne
miejsce na torze jednak bezskutecznie. Po rozegraniu trzech bardzo przeciętnych
( patrząc na innych zawodników) gier, musiałem znaleźć inną linię i dopasować
sobie inną kulę. Pierwszym strzałem był Dark Encounter Columbia 300, lecz on w
powłoce 1000 okazał się zdecydowanie za mocny. Tak samo działo się przy użyciu
nowego Taboo Deep. Jedyną kulą w jakiej widziałem nadzieje na zaistniałe
warunki był Mission X (Ebonite) jednak
po wielu zmianach oraz używaniu trzech kul podczas jednej gry zaliczyłem
porządną wpadkę na poziomie 140. Wspomagany przez kibiców a w tym rodzinę
starałem się z twarzą opuścić mury kręgielni. Tutaj nagle pojawia się łezka
szczęścia gdy w następnej turze uzyskałem wynik ok 240. Pomyślałem sobie „
Jeszcze dwie takie gry i może uda mi się coś zdziałać;)”. Tak też postanowiłem
zrobić. Kolejna gra to kolejny sukces (245). Po szybkim przeliczeniu wyników
okazało się, że zbliżyłem się na 40 pinów do czołówki tabeli. Niesiony tym
szczęściem skończyłem ostatnią grę 221. Okazało się niestety, że daje mi to
najgorszą dla sportowca czwartą pozycję. Tym samym nie udało mi się obronić
tytułu z zeszłego roku i musiałem przyznać wyższość kolegów z innych stron
Polski. Dodam że do pierwszego miejsca zabrakły mi 34 kręgle.
Turniej zdecydowanie na najwyższym poziomie. Ilość zawodników
przerosła moja najśmielsze oczekiwania. Jestem szczęśliwy, że firma taka jak
Ebonite Inc. oraz firma Gemax czyli główni sponsorzy turnieju wspomagają
bowling w naszym kraju.
Patryk Preus
Ebonite Staff International