Drugi wspólny występ w turnieju cyklu Poland Bowling Tour i drugie zwycięstwo. Po wygranej w październiku 2018 w Łaziskach Górnych ponownie w Zielonej Górze najlepsi Aleksandra Pagieła i Zbigniew Kosiec:
Sądząc po Waszym wybuchu radości podczas dekoracji, to chyba się nie spodziewaliście takiego zakończenia Finału?
Zbyszek: Po pierwszej i drugiej grze w Finale dawałem nam trzecie miejsce, może drugie, bo wydawało nam się, że Aleks Szczepaniak i Marek Fabisiak będą nie do ogrania w tym turnieju. Z drugiej strony smarowanie było naprawdę wymagające i dawało szansę na niespodziankę w finale, tym bardziej przy zmianie torów i presji. W finale turnieju jednak zawsze gra się inaczej, w sensie takim, że inaczej pracuje głowa. Ja z własnego doświadczenia muszę przyznać, że bardzo lubię finały i taką presję, bo w niej odnajduję się najlepiej.
Ola: Przyznaję podczas finału zupełnie nie przypuszczałam, że możemy ten turniej wygrać. Na prowadzących Aleksa i Marka praktycznie nie patrzyłam podczas Finału, bardziej na drugą parę po eliminacjach, czyli zielonogórzan Michała Dąbrowskiego i Pawła Salwę. Zakładałam, że będą do prześcignięcia, jeśli dobrze zagramy. Muszę dodać, że to był mój pierwszy finał w PBT i w ogóle jakiegokolwiek turnieju, w którym grałam na całkowitym luzie, właśnie przez to, że nie stawiałam w ogóle w Zielonej Górze na zwycięstwo, a może nawet na wysokie miejsce. Każdy rzut był na luzie, chociaż w finale tradycyjnie zepsułam drugą grę cha, cha...
Po Waszej wygranej w Łaziska Górnych w ubiegłym roku w październiku nie zagraliście już razem w żadnym turnieju PBT. Jak to się stało, że znowu razem przyjechaliście do Zielonej Góry?
Ola: Hymmm … no jakby to powiedzieć… Krzysiek, z którym miałam grać cały sezon, miał już swoje prywatne plany w tym terminie, a Dominik Chomicz, z którym zagrałam ostatnio w Radomiu jest z Suwałk i wiadomo, że do Zielonej Góry ma kawał drogi. Tym razem wyprawa nie dla niego. Pomysł na zagranie turnieju ze Zbyszkiem wpadł bardzo szybko, ponieważ już dzień po zakończeniu poprzedniego turnieju PBT w Radomiu, Zbyszek skontaktował się z moim tatą i zaproponował mi wyjazd do Zielonej Góry. Bardzo się ucieszyłam, bo wiadomo, że potrzebuję pomocy w transporcie. Tata nie mógł tym razem ze mną wyjechać.
Zbyszek zastanawiam się nad Twoim napiętym bowlingowym grafikiem. Jeszcze w niedzielę grałeś w Otwartych Mistrzostwach Warszawy, a już w środę dojechałeś do Zielonej Góry. Jak Ty to robisz?
Zbigniew: No tak. Grafik sportowy nawet, a nie tylko bowlingowy był bardzo napięty w ostatnim tygodniu, ponieważ po eliminacjach turnieju w Warszawie wróciłem do Rybnika zorganizować w sobotę turniej w skata, a w niedzielę znów grałem w Warszawie. Od środy jestem tu z Olą i moją Alinką w Zielonej Górze. Przyznaje, że nawet się nie zastanawiałem długo nad wyjazdem i tymi podróżami, ponieważ cała nasz trójka kocha bowling, a poza tym po wcześniejszych odwiedzinach w Zielonej Górze chciałem tu jak najszybciej wrócić, ponieważ uważam tą kręgielnia za jedną z najładniejszych i takich przyjaznych graczom w Polsce. I jeszcze jedno. Poprzednio bardzo spodobał nam się pobyt w Wolsztynie ok. 60 km. od Zielonej Góry. Wspaniała miejscowość do wypoczynku i mieszkania. Bajkowo położona między jeziorami. Polecam wszystkim. Znów tam się zakwaterowaliśmy i nawet dojazdy 60 km. do Zielonej Góry nie przeszkadzają, bo w Wolsztynie jest rewelacyjnie.
Ola na koniec widać szczęście, radość i uśmiech na twarzy, ale w trakcie turnieju, często schodziłaś z toru z rozłożonymi rękami w geście bezradności. Taka trudna sportowa przygoda z happy endem dla Ciebie. Zgadzasz się?
Ola: No tak. Teraz fajnie, że wygraliśmy i bardzo jestem szczęśliwa, ale przyznaję – uwaga – był to mój najtrudniejszy turniej w życiu. Podczas całych eliminacji dosłownie do ostatniego rzutu nie wiedziałam, co mam grać. Nie raz schodziłam z toru ze łzami w oczach z bezradności. Kompletnie nie rozszyfrowałam smarowania. Może dzięki temu na zupełnym luzie podeszłam do finału, dlatego, tak jak mówiłam, nie liczyłam na zwycięstwo. W finale z braku pomysłu wróciłam do grania z klepki i tą samą kulą, którą zaliczyliśmy najlepszy wynik w eliminacjach. Daje mi to do myślenia, że jeszcze dużo nauki przede mną. Ale treningi ze Zbyszkiem to sama przyjemność.
W
takim razie przypomnijmy. Zbyszek najpierw bowlingowo podrasowałeś Krzyśka
Czułę, a teraz druga wygrana z Olą. Zaskoczysz jeszcze jakimś kolejnym nowym
odkryciem ze Śląska?
Zbyszek: Zawsze jestem chętny do pomocy każdemu. Tylko jest jeden warunek. Trzeba zrozumieć, że w bowlingu trzeba zbierać doświadczenie na różnych kręgielniach. I kolejna ważna sprawa, to, że przy okazji zwłaszcza PBT walczymy sportowo, ale musimy do tego podchodzić jak do super zabawy. My na turniejach przede wszystkim chcemy się bawić, uśmiechać do innych zawodników i spotykać się z nimi na kręgielniach, a wygrana jest tylko miłym dodatkiem.