Bowling jak narkotyk.
Uzależnieni od bowlingu na podium końcowej Klasyfikacji Generalnej
Poland Bowling Tour 2021. Triumfatorem cyklu został płocczanin
Michał Wiechno, drugi Grzegorz Cichowlas, trzecia Lucyna
Wrzyszczyńska.
- Panowie w sumie to już Wasz piąty taki „mocny” sezon w PBT pod rząd. Dlaczego znowu się chciało?
- Michał: Odpowiedź jest prosta. Po prostu lubię bowling. PBT to dla mnie fajna formuła w parach, która przynosi inne emocje, niż te, kiedy się gra indywidualnie na co dzień, więc dla mnie te turnieje to dobry powód do bowlingowej rywalizacji. W ubiegłym roku urodził mi się syn, więc jeśli tylko rodzina umożliwia wyjazd na zawody, mam tu na myśli głównie zdrowie dzieciaków, to ochota i finanse nie stanowią przeszkody, a ochota na wyjazd jest zawsze.
- Grzegorz: Podobnie, jak Michał. Bowling to uzależnienie, z którym nie sposób walczyć. Fajna atmosfera na turniejach PBT, chęć spotkania się znowu ze starymi znajomymi i rywalizacja z nimi, to jest właśnie to, co ciągnie na zawody. Dodam, że po ostatnim turnieju w Pile mam wrażenie odkrycia prawdziwego bowligowego diamentu, który mam zamiar szlifować w kolejnym sezonie, cha, cha… Jest szansa dzięki temu, że będę miał mniejsze trudności ze znalezieniem partnera do gry w turniejach PBT.
- Lucyna dla Ciebie to w zasadzie pierwszy taki poważny sezon w PBT, ale pytanie to samo..
- Lucyna: Podobnie, jak koledzy, bowling jest moją pasją, a zaznaczę, że gram od w zasadzie początków bowlingu w Polsce. Choć ze względów prywatnych miałam długą przerwę, teraz wracam i szukam każdej okazji do grania. A formuła turniejów PBT jest taka powiedziałbym - kompaktowa. Bardzo mi to odpowiada. Dla mnie jest to okazja do poznania nowych kręgielni nawet w znacznej odległości od mojego domu.
- Właśnie coraz więcej osób grających wie już, że stać Cię na spore wyrzeczenia, jeśli chodzi o udział w turnieju. Pochwal się..
- Lucyna: Cha, cha… No tak. Nie boję się np. podróży pociągiem nawet 4-5 godzinnej, udziału w turnieju i powrotu do domu ponownie w takim samym czasie pociągiem i wszystko tego samego dnia.
- Teraz pytanie o trudny temat pandemii. Jak lub czy wpłynęła ona na bowling w Waszych miastach lub w okolicy.
- Michał: No niestety muszę przyznać, że rodzina bowlingowa w Płocku wyraźnie się skurczyła. Ja też dołożyłem do tego swoją małą cegiełkę, w związku z tym, o czym powiedziałem wcześniej. Powiększyła mi się rodzina w ubiegłym roku, więc czasu na bowling jest zdecydowanie mniej.
- Grzegorz: Na pewno pandemia dała się we znaki również w stolicy. Niestety część kręgielni została na dłuższy czas zamknięta. Długa przerwa dała mi odczuć brak i tęsknotę za bowlingiem. Co do naszych najczęściej odwiedzanych kręgielni w Warszawie, to po pandemii fakty są takie. Mieliśmy reorganizację w Hulakuli i po tej reorganizacji nie ma już ligi indywidualnej, którą mieliśmy wcześniej. Z drugiej jednak strony jest taki plus, że bardziej na bowling sportowy otworzyła się kręgielnia MK Bowling na Młocinach. Zauważyłem, że coraz więcej znajomych korzysta z możliwości treningu w tej kręgielni.
- Lucyna: Jeśli chodzi o moje okolice, to poza pierwszym lockdown’em, kiedy zamknięte były wszystkie kręgielnie, później nic się dla mnie nie zmieniło. Ciągle mam do przejechania na trening minimum 100 km. W moich okolicach koło Konina niestety w zasadzie nie ma kręgielni, w których można by pograć profesjonalnymi kulami na posmarowanym torze. Więc dla mnie poszukiwanie okazji na trening, czy turniej i rywalizację, to zawsze podróż minimum 100-kilometrowa lub dłuższa.
- Turniej z tego sezonu, który zapadł Wam najbardziej w pamięci?
- Michał: Powiem szczerze będzie ciężko mi wytypować, Każdy z pięciu turniejów PBT 2021, które zaliczyłem coś wnosił i w jakimś sensie zapadł mi w pamięci. Z jednej strony wygrana jeszcze w ubiegłym roku w Katowicach z Olą Pagiełą, później przerwa na pandemię i drugie miejsce w pierwszym turnieju tego roku w Poznaniu ponownie z Olą. Następnie Warszawa i nasza dobra, a nawet bardzo dobra gra z Olą w eliminacjach i niestety poobcierane do krwi kciuki, które nie pozwoliły nam już pograć w finale. Czwarty turniej w Szczecinie, to dla mnie wyprawa w obie strony na około 1000 km., która trwała dokładnie tyle czasu, ile samo granie w Szczecinie i do tego wszystko jednego dnia. W Szczecinie też pierwszy raz zagrałem w turnieju z Pawłem Żołnowskim. To był udany debiut naszego składu, ponieważ załapaliśmy się na podium, zajmując trzecie miejsce. No i na koniec Piła, w której miałem okazję zagrać pierwszy raz. Specyficzna, fajna kręgielnia. Na takiej jeszcze nie grałem, a dodatkowo zakończył się w niej cykl PBT 2021, więc miłe wspomnienia zostaną tym bardziej.
- Grzegorz: Dla mnie najsympatyczniejszy turniej, to debiutujący w cyklu PBT Lublin. Był to pierwszy turniej, w którym grałem z Wojtkiem Klebanem. Jestem takiego zdania, że ludzie z tego regionu Polski, z którego pochodzi Wojtek, czyli Polski południowo-wschodniej mają wyjątkowe podejście do bowlingu i nie tylko. Mam odczucie, że atmosfera jest ogólnie mówiąc ciepła i swobodna. Ludzie stamtąd bardziej niż na rywalizację nastawieni są na zabawę i dzięki temu nie ma takiej „spiny” podczas grania. Dzięki temu aż chce się tam jechać i grać.
- Lucyna: Ja muszę przyznać, że nie zapomnę pierwszego turnieju po przerwie spowodowanej pandemią w Poznaniu. Nie mogłam znaleźć nikogo chętnego do zagrania w parze. Gdy wreszcie się udało, zapisałam się na jedną jedyną eliminację ostatniego dnia turnieju. Wsiadłam w mój nowy nabytek, który niestety zepsuł się już w samym Poznaniu w drodze powrotnej. Czekałam długo za lawetą w strugach deszczu i przy grzmotach lipcowej burzy. Wróciłam do domu po tej jedynej eliminacji w turnieju o godzinie drugiej w nocy na lawecie. Tego nie da się zapomnieć.
- Na koniec tradycyjne pytanie w wywiadzie po ostatnim turnieju PBT o Wasz wybór „dream teamu” do gry w Drużynowych Mistrzostwach Polski wśród zawodników tegorocznego cyklu PBT?
- Michał: Może nie będę oryginalny, ale z turniejów, w których grałem to nr jeden Mirek Pająk, za wieloletnie doświadczenie na torze i stabilność wyniku, dwa to Aleks Szczepaniak za jeden z największych talentów w historii polskiego bowlingu, trzy Asia Merklejn podobnie, jak Mirek bardzo duże doświadczenie i wyjątkowe zaangażowanie emocjonalne w drużynę, w której gra i cztery na pewno Grzesiu Cichowlas za pasję do bowlingu i ponadprzeciętne zaangażowanie w grę.
- Grzegorz: U mnie oczywiście numer jeden Michał Wiechno. Super kumpel, zawsze pozytywna energia i spokój ducha w drużynie, dwa, to Mirek Pająk i nie ma co za dużo mówić, kultura osobista na najwyższym poziomie i stabilność wyniku dla drużyny. Trzy, to moje odkrycie sezonu, czyli „moja” Agnieszka, mam nadzieję, że będziemy mieli nową grającą kobitkę w Polsce i cztery, stawiam na Aleksa Szczepaniaka za powtarzalność i talent.
- Lucyna: Wybrałabym Bożenkę i Mirka Pająków, ponieważ znamy się od czasów od kiedy bowling pojawił się w Polsce i kręgielnia NIKU w Poznaniu była w zasadzie jednym miejscem, gdzie wszyscy spotykali się na imprezach bowlingowych. Poza tym są świetnymi graczami i mają bardzo duże doświadczenie nie tylko z gry w Polsce. To także bardzo sympatyczni i przyjaźni ludzie, z którymi miło spędza się czas na torach. Wybrałabym też Asię Merklejn. Byłam pod wrażeniem jej gry w warszawskim turnieju, a poza tym jest mało kobiet w bowlingu i na pewno chciałabym, żeby w mojej drużynie było ich jak najwięcej. Wybrałbym też mojego męża Wojtka, który jest ostoją spokoju, doskonale wspiera mnie w mojej pasji, grał ze mną w parze we wszystkich turniejach w tym sezonie i wiem, że świetnie pasuje do grania w parze lub w drużynie.