Sportowa dusza, własna
kręgielnia i doświadczenie w rywalizacji na torach. To atrybuty wiertacza i
zawodnika z Leszna Dariusza Donke. W rozmowie z INFOBOWLING.PL Darek przyznaje,
że na progu sezonu ze względu na rosnące zainteresowanie bowlingiem coraz rzadziej
bywa w domu:
- Jesteś
nową postacią w bowlingu, ale nie nową w kręglarstwie.
- Tak w ogóle muszę zacząć od tego, że urodziłem
się dzięki kręglom. Moi rodzice poznali się na kręgielni Polonii Leszno. Mój
ojciec był wówczas reprezentantem Polski. Siłą rzeczy musiałem odziedziczyć w
genach zamiłowanie do kręgli. Zaczynałem, jak mój ojciec od kręgli klasycznych
w 1992 roku. Po dwóch latach zostałem Mistrzem Polski Młodzików, później
zdobyłem kilka medali rangi Mistrzostw Polski w tym kilkakrotnie Drużynowe
Mistrzostwo Polski z Polonią. Na pewno największym moim sukcesem
było wywalczenie Młodzieżowego Pucharu Świata do lat 21 lat.
- Od kiedy zaczęła się gra w bowling?
- Studiowałem AWF w Gdańsku i tam wszystko się
zaczęło na kręgielni U7. Brat mojego ojca założył wtedy Pierwszy Polski Club
Bowlingowy Neptun Gdańsk. Po studiach pracowałem na kręgielni Aquaparku w
Sopocie. W tym samym czasie wspólnie z ojcem przystąpiliśmy do budowy kręgielni
bowlingowej w Lesznie. Kilka lat trwało, zanim uporaliśmy się z różnymi
papierowymi formalnościami, ale w końcu udało się otworzyć nasz obiekt w 2009
roku.
- Można by przypuszczać, że mając swoją
kręgielnię, szybko pojawisz się na oficjalnych zawodach, a stało się to dopiero
w poprzednim sezonie. Dlaczego tak późno?
- Wychodziłem z założenia, że warto było się
najpierw czegoś nauczyć, żeby zagrać w oficjalnych zawodach. Pół żartem,
pół serio, po tym jak wygrałem Indywidualne Mistrzostwa Leszna pomyślałem, że
trzeba iść dalej.
- Jakbyś porównał w takim razie obie dyscypliny?
- Bardzo ciężko je porównać, ponieważ w kręglach
klasycznych przy wyrzucie używa się mięśni, natomiast w bowling im lepsza
technika, tym mięśnie mniej pracują. Moja pamięć ruchowa z kręgli klasycznych
na pewno nie pomaga mi do tej pory.
- Na rynku pojawiłeś się w końcu też jako
wiertacz. Skąd ten pomysł?
- Codziennie spędzam mnóstwo godzin na swojej
kręgielni. Postanowiłem zagospodarować sobie czas, kiedy nie ma klientów.
Kupiłem maszynę, zaliczyłem rozszerzony kurs IBPSIA i tak się zaczęło.
- Po niespełna roku działalności na brak
zamówień nie możesz narzekać..
- Cieszę się przede wszystkim, że udało się
nawiązać współpracę z takimi zawodnikami, jak Emil Polanisz, Patryk Preus, Olek
Stępień, czy Janusz Pietraszek. Nie da się ukryć, że bacznie obserwuję ich
wyniki w obecnym sezonie. Generalnie na nudę narzekać nie mogę, przyjmuję
klientów z coraz to nowych miejsc w Polsce np. z Władysławowa i Wałbrzycha.
- Jaka jest specjalność kuchni wiertacza
Dariusza Donke?
- Dokładność, dokładność i jeszcze raz dokładność.
Bardzo dużo czasu poświęcam na wymierzenie kątów kciuka dla każdego zawodnika.
Kciuk jest najważniejszym elementem wyrzutu kuli. Dobry kciuk, to dobry rzut.
Dobry rzut to spokojniejsza gra i luźna głowa. Wtedy można skupić się
poprawianiu techniki, a nie na męczarniach z kulą na torze. Na pewno w
pomiarach pomaga mi też własna kręgielnia. Każdemu klientowi, który przyjeżdża
do mnie nawiercić kulę, oddaję na testy co najmniej godzinę toru. To pozwala
określić przede wszystkim poziom zaawansowania w grze, dobór kuli i wybór
odpowiedniego dla niej nawiercenia.
- Ciekawa jest Twoja ostatnia inwestycja. Co
mógłbyś powiedzieć o programie „Blueprint” marki Powerhouse?
- Absolutnie rewelacyjne rozwiązanie dla wielu
przede wszystkim zaawansowanych graczy. Program z bardzo dużą dokładnością
pozwala na zaprojektowanie kuli pod odpowiednie smarowanie i pod indywidualny
styl zawodnika.
- Plan Dariusza Donke jako zawodnika i
wiertacza na obecny sezon?
- Jako zawodnik, to na pewno grać już
systematycznie w oficjalnych zawodach, natomiast jako wiertacz zdobywać
zaufanie, jak największej ilości klientów.