Rozkręcali się powoli, jak lokomotywa ze składem
wagonów. Efekty były jednak najlepsze z możliwych. Komplet pucharów z turnieju
pojechał do Płocka. W PBT #6 Łaziska Górne zwyciężyli Michał Wiechno i
Krzysztof Augustowski:
Gratulacje
za super finisz. Skąd się wzięło takie przyspieszenie w ostatniej grze?
Krzysztof: Dzięki. To prawda, że wyszła nam ostatnia gra.
Trafiliśmy na koniec na taką parę torów, na których zrobiły się idealne warunki
pod nasze granie i takie, jak w poprzednich składach eliminacyjnych, które nam
dobrze wyszły.
Michał:
Inna sprawa, że zupełnie inaczej podeszliśmy do tej ostatniej gry. Po
pierwszych dwóch nie wiedzieliśmy
naprawdę, co mamy poprawić. W końcu postanowiliśmy, że potrzebne jest
maksymalne wyciszenie i zero emocji przy kolejnych rzutach, obojętnie dobrych,
czy złych. Efekt był niesamowity.
Krzysztof: To fakt. Bardzo ważne, co Michał mówi. Przyznaję,
że tak tłumiłem emocje w sobie, że po jego każdym kolejnym striku miałem łzy
szczęścia w oczach i głos mi się łamał, więc nawet nie byłem w stanie z siebie
niczego wydusić. Emocje niesamowite. Dodam, że w eliminacjach ustanowiłem swój
rekord z 8 gier. Jestem przeszczęśliwy.
W
ogóle, biorąc pod uwagę Waszą pierwszą i ostatnią eliminację, to jak wspinacza
na Himalaje.
Michał:
To prawda. Pierwszą eliminację zagrałem 150 średnią i najgorsze, że nie
wiedziałem dalej, co mam robić. Jak mam grać. Jednak z każdą kolejną eliminacją
czułem się coraz pewniej. Po pierwsze odnowienie powłoki pomogło, jednak
kluczem do sukcesu była zmiana techniczna wyrzutu kuli. Powiem, że jakoś sam
przyszedł mi podczas grania pomysł, że muszę kulę wyrzucać bardziej miękko. Generalnie
jednak muszę powiedzieć, że trzymamy się scenariusza dla nas utartego. To
znaczy, po przyjeździe pierwsza eliminacja jest na rozgrzewkę, w drugiej
„szukamy planu”, a trzecią gramy na maksa i w tym turnieju znowu się to
potwierdziło.
Krzysztof: W moim przypadku niewątpliwe przełomem była
paradoksalnie awaria torów podczas naszej drugiej eliminacji. Po długiej
przerwie nagle wszystko przestawiło się w głowie na dobre tory. Rzuciłem 3
striki z rzędu może trochę zmienioną linią i kulą niż wcześniej i można
powiedzieć, że w tym momencie wiele się w głowie rozjaśniło. Praktycznie już do
końca turnieju nic nie zmieniałem.
To
Wasze pierwsze zwycięstwo w cyklu PBT, więc nie wiem, czy warto zapytać o
doświadczenie z poprzednich turniejów. Czy może jakieś inne względy
zadecydowały o tym, że tym razem wyszło najlepiej?
Michał:
Dobre pytanie, bo teraz musimy się do czegoś uczciwie przyznać. Faktycznie nie
popełniliśmy tego samego błędu, jak w poprzednim turnieju w Toruniu. Tym razem
po bardzo dobrych eliminacjach nie myśleliśmy o ewentualnych nagrodach.
Krzysztof: Mogę to tylko potwierdzić. W wieczór poprzedzający
Finał, kiedy byliśmy już pewni awansu, nie rozmawialiśmy nawet o bowlingu.
Wszystkie tematy zdążyliśmy w hotelu poruszyć, ale słowem o turnieju nie
wspominaliśmy. Teraz jestem przekonany, że typowe powiedzenie „nie dziel skóry
na niedźwiedziu”, to bardzo słuszna przestroga. I jeszcze jedna bardzo ważna
sprawa, której się tu nauczyłem, że trzeba się skupić na swoim graniu i nie interesować
się wynikami innych zawodników.
Biorąc
Wasze doświadczenie z tego i poprzedniego sezonu, jak Wam się podobało w
Łaziskach Górnych, bo stawka zawodników była znacząco inna niż wcześniej, to po
pierwsze, po drugie, może jeszcze inne sprawy były szczególne i do
zapamiętania?
Krzysztof: Nieprawdopodobnie miła obsługa nie tylko na
kręgielni, ale też w mieście. Ludzie z tej części Polski ujęli nas swoją
życzliwością i serdecznością. Sama atmosfera na kręgielni była wyjątkowa i
bardzo przyjazna.
Michał:
Nic dodać, nic ująć. To niesamowite, że kibice innych par potrafili w Finale,
nawet w decydujących momentach wspierać nas równie mocno, jak swoich faworytów.
Jesteśmy pod wrażeniem atmosfery tego turnieju.
Zwycięzcy w PBT #6 Łaziska Górne 2016/2017 - Michał Wiechno i Krzysztof Augustowski: