Sebastian Jaskulski zwycięzcą cyklu Poland Bowling
Tour 2018. Obok reprezentanta Stargardu na podium znaleźli się Jarosław Czuła z
Krakowa i Andrzej Juraszek z Bielska Białej:
Panowie,
czy cykl PBT czegoś uczy i dlaczego jeździ się setki kilometrów po Polsce, żeby
w środku tygodnia rywalizować w różnych kręgielniach?
Sebastian: Oczywiście, przede wszystkim
uczy dostosowania się ze swoją grą do wielu różnych warunków torowych. Nie bez
znaczenia jest możliwość rywalizacji z wieloma innymi zawodnikami na ich
domowych torach. Ja akurat mogę mówić, że wszystkie 8 turniejów zaliczyłem na
obcych kręgielniach. Na swojej punktów nie zdobywałem.
Jarek:
Moim zdaniem, wiele turniejów PBT uczy grania do końca. Są to turnieje par,
więc nie wszystko zależy od jednego zawodnika i nawet, jeśli trafia się słabsza
gra, to mimo wszystko nie można odpuszczać, bo kolega może grać zupełnie inaczej,
a nigdy nie wiadomo, czy obu na przykład najgroźniejszym rywalom akurat idzie
gra dobrze, czy źle. Najlepszym przykładem był poprzedni turniej w Łaziskach,
gdzie do Finału z pierwszego miejsca weszła para doświadczonych zawodników i to
z dużą przewagą, która wydawała się niemożliwa do odrobienia. Bowling udzielił
jednak wszystkim w Łaziskach Górnych mocnej lekcji. Cykl PBT uczy poza tym
tego, że gra w Finale rządzi się zupełnie innymi prawami, niż eliminacje.
Adrenalina jest dużo większa.
Andrzej: Jeśli chodzi o mnie, to wiedzą to wszyscy.
Mianowicie gram w bowling ze względu na sławę, pieniądze i kobiety cha, cha,
cha. Zgadzam się z Sebastianem, ze zmienność warunków na różnych kręgielniach
to najwyższej wartości nauka. Dodam jednak, że dochodzi do tego zmienność
warunków w poszczególnych dniach, turach rozgrywek i nawet sąsiednich torach. Z
Jarkiem też się zgadzam, co do tego, że ważne jest, żeby w parze wstrzelić się
w tym momencie z dobrą grą zwłaszcza w eliminacjach.
Najlepszy
i najtrudniejszy turniej w cyklu PBT 2018?
Sebastian: Najtrudniejszy
turniej dla mnie to już tradycyjnie Koszalin, który mi zwyczajnie nie leży. Nie
wiem dlaczego, ale obojętnie, jakie jest tam smarowanie, nigdy nie miałem
wyniku powyżej 200 średniej. Najlepszy turniej… raczej chyba Kalisz. Raz, że
jedna z najwyższych średnich, jakie zagrałem w cyklu PBT i w ogóle z ośmiu gier
i dwa oczywiście wygrana z Krzyśkiem Abramowiczem w tamtym turnieju.
Jarek:
Chyba nie wyróżniłbym żadnego turnieju ani na plus ani na minus. Wszystkie
sprawiły mi radość z grania. Każdy podniósł poziom adrenaliny, a dlatego
przecież tak lubimy rywalizację. No i ja akurat mogę powiedzieć, że dla mnie
jest to okazja dla uczestniczenia w turniejach, ponieważ w moim rodzinnym
Krakowie nie ma w ogóle kręgielni, na której można grać sportowo w bowling
Andrzej: Najtrudniejszy dla mnie, podobnie jak dla
Sebastiana turniej w Koszalinie. Tam miałem okazję się przekonać po raz
pierwszy, jak olej potrafi dosłownie spływać z kuli. Najlepszy w Częstochowie
ze względu na nasz wynik z Jarkiem i drugie miejsce, ale ze względu na obiekt i
ogólną atmosferę to jednak Grudziądz. Pozdrawiam obu techników Michała i
Szymona oraz obsługę kręgielni, zwłaszcza Panią Dominikę ;) Dodam z
doświadczenia zawodowego, że w grudziądzki browar może konkurować z moim
Browarem Dziedzice cha, cha..
Proszę
Was o podanie trzech innych zawodników z cyklu, których zaprosilibyście do
swojej drużyny, która miałaby grać z Wami w Drużynowych Mistrzostwach Polski.
Taki Wasz dream team złożony z zawodników cyklu PBT to?
Sebastian: Zaprosiłbym
po pierwsze Grzesia Szatkowskiego z Zielonej Góry, siedzącego obok – nie obraź
się Jarek - Andrzeja Juraszka i Aleksa Szczepaniaka ze Szczecina. Wybór dwóch
pierwszych kolegów za równą formę w większości turniejów, natomiast Aleks za
młodość i fantazję oraz duży postęp, który zrobił w tym sezonie.
Jarek:
Ja poszedłbym kluczem zawodników, którym granie – moim zdaniem – sprawia
największą radość. Wybrałbym Aleksa Szczepaniaka, Romana Nguena z Łodzi i
mojego bratanka Krzysztofa.
Andrzej: Ja oczywiście nie słysząc wypowiedzi kolegi
Sebastiana cha, cha, cha… wybrałbym go za szacunek za osiągnięcia, bo nie
umniejszając Jarkowi i mnie, my nasze miejsca osiągnęliśmy udziałem w 11
turniejach, a Sebastian zrobił to w ośmiu, w tym pięciokrotnie zdobywając tytuł
MVP Turnieju. Wybrałbym mojego kolegę Jarka za opanowanie, którym
niejednokrotnie wprowadzał spokój w naszym teamie w ważnych momentach zawodów. A
poza sportowo spędziliśmy ze sobą wiele dni w tym roku i na każdym wyjeździe
oprócz bowlingu był jeszcze fajnie spędzony czas wolny. Na trzeciego zawodnika
wybrałbym Zbyszka Kośca, który imponuje mi swoją pozytywną zawziętością i
chęcią do osiągania cały czas coraz lepszych wyników.
Na
koniec hipotetyczna sytuacja, w której przenosimy się w przyszłość i wspominamy
cykl PBT 2018. Co głównie przychodzi Wam na myśl?
Sebastian: Zwycięstwo
w cyklu oczywiście przede wszystkim, ale też debiut w kręgielniach, w których
jeszcze nigdy nie grałem, czyli w Grudziądzu, Słupsku i Kaliszu.
Jarek:
Ja patrząc już teraz wstecz, mogę powiedzieć, że jestem urzeczony faktem, że
będąc w różnych kręgielniach i spotykając tam pierwszy raz różne osoby, z
którymi rywalizowaliśmy też często na torze, zawsze odczuwałem dużą serdeczność
i pozytywne zakręcenie na punkcie bowlingu.
Andrzej: Teraz powiem wyjątkowo krótko. Prawie 10 tys.
przejechanych kilometrów, po to, żeby zaliczyć wszystkie turnieje cyklu.
Sebastian Jaskulski zwycięzcą cyklu Poland Bowling Tour 2018. Obok reprezentanta Stargardu na podium znaleźli się Jarosław Czuła z Krakowa i Andrzej Juraszek z Bielska Białej